W roku 1834 pałac nabył nowo wzbogacony Benjamin Rothenbach. Pewnego dnia oskarżył on jedną ze swoich służących o kradzież srebrnej łyżeczki z zastawy. Dziewczyna poskarżyła się jednak swojemu ojcu, weteranowi wojen napoleońskich, który to osobiście postanowił rozmówić się z panem. Pokrzepiony piwem z przypałacowego browaru stanął przed obliczem Rothenbacha. Rozmowa była tak burzliwa, że pan chwycił za strzelbę i zabił nieproszonego gościa. Gdy wieść o tej potwornej zbrodni rozeszła się po okolicy, na pałac ruszyły tłumy oburzonych ludzi. Rothenbach jednak znikł. Po kilku dniach odnaleziono jego zwłoki na pałacowym strychu. Prawdopodnie sam odebrał sobie życie, o czym świadczy cichy pogrzeb właściciela.
To dopiero początek mrożącej krew w żyłach opowieści, ponieważ jak donoszą kronikarze duch Rothenbacha wciąż błąka się po pałacowych komnatach. Niektórzy goście pałacu wspominają, że natknęli się na ducha kobiety i dziecka. Być może jest to duch słynnej Charlotty Maximiliany von Pueckler.
Na gości Pałacu Jedlinka wciąż czeka wiele niewyjaśnionych zagadek z przeszłości.